Niecałe dwa tygodnie temu napisała do mnie Rosanne. Że co tam, jak tam, co słychać w wielkim świecie, jak się powodzi i czy się nie przelewa. I że tak w ogóle, to dobre wieści, bo Light as feathers jedzie na festiwal do Toronto. No więc ja tak przeczytałem tę wiadomość i aż usiadłem na moment. Prawdę mówiąc, po małej porażce z Berlinem i Cannes (do Cannes nie dużo brakowało) straciłem nadzieję, a gdy usłyszałem, że światowa premiera będzie w Utrechcie w Holandii to tak mi już w ogóle skrzydełka opadły. Wydawało mi się, że w sumie świat o nas nie usłyszy, że nasza ciężka praca zostanie niezauważona. I nagle bang!, jedziemy. Długo nie myśląc powiedziałem Rosanne, że przylecimy i zarezerwowaliśmy bilety. Tom stwierdził, że Eryk też musi lecieć, więc zorganizowaliśmy mu wycieczkę. Tom kupił bilety, ja przyspieszyłem proces wyrobienia paszportu i złożyłem podanie o wizę do Kanady. W międzyczasie skontaktowała się z nami Floor, która powiedziała, że zajmie się poniesionymi przez nas kosztami.
Zostało nam odkurzyć marynarki, wyprasować koszule, wyciągnąć z szafy zapomniane buty i w drogę! Nie no, żartuję, należało wybrać się na szoping! Specjalnie na tę okazję kupiłem koszulę z wyprz (ba, nawet dwie), znalazłem też całkiem niezły deal na marynarkę w Zarze i o całkiem fajne buty za półdarmo. Łowca promocji nadal w formie! Tom, korzystając z okazji, również odświeżył swoją garderobę. Wyrzucił stare koszule, zamienił na nowe, nie te wyprane w perwollu, dorzucił do tego marynarkę i spodnie z dna szafy, dokupił buty i wygląda teraz jak ludzie z telewizora.
Ale wracając do Light as feathers; w związku z TIFF został stworzony nowy, lepszy trailer. Można go zobaczyć tutaj, enjoy!