Nasza rodzinna wyprawa do licheńskiej ziemi śfiętej osiągnęła pełnoletność.
Może już kupować piwo i fajki.
Licheń to zdecydowanie nie moja bajka, wszystko przytłacza wielkością.
Nawet gołębie są jakieś takie duże i białe ;-)
Najbardziej podobało mi się oczywiście na stołówce, gdzie z wielką chęcią wciągnąłem wielkiego schaboszczaka z dwiema kulkami ziemniaków i jedną kuleczką buraków.
I wszyscy byli szczęśliwi :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz