Przeglądając dziś zakamarki mojego dysku, trafiłem na skany pierwszego średnioformatowego filmu, wywołanego własnoręcznie we kiblu.
Ileż to stresu było, ho ho!
Po północy się zamknąłem w toalecie z całym oprzyrządowaniem, wyłączyłem światło i do dzieła!
Ręce się trzęsły, koreks przewracał, trzpień na swoje miejsce trafić nie mógł, nie wspominając o filmie i szpuli.
Koniec końców operacja się udała.
Film w koreksie, papier został.
Z chemią już z górki, chociaż miałem moment zawahania, czy aby na pewno dobrze ją wlewam, i czy termometr nie kłamie.
Klatek wyszło 13 na filmie przeznaczonym dla klatek 12, z części jestem zadowolony, część jest do dupy.
Póki co, więcej zdjęć nie pokażę.
I drugi film się robi, trza Six'a ze sobą na wieś wziąć.
PeeS.
Ach, ten żyrandol!
Zapomniałeś wspomnieć, że musiałam też po ciemku siedzieć.
OdpowiedzUsuńCzy spałam już? :-)
PS. Nie mam tego zdjęcia. Poproszę.
Nie, nie spałaś.
UsuńSiedziałaś na kompie w pokoju obok z zamkniętymi drzwiami ;-)