Bo tak się stało, że miałem być w pracy w Holandii i lecieć do Nicei stamtąd właśnie, jednak jak to w życiu bywa, do pracy nie pojechałem. Nie chcąc marnować biletu wymyśliłem plan awaryjny, zakładający dwa przystanki w drodze do Cannes - Berlin i Amsterdam.
Berlin - moja skryta miłość. Miasto otwarte na wszystko i wszystkich. Miasto kontrastów, które jakoś ze sobą współpracują. Niby stolica Niemiec, metropolia, w której mieszka i żyje ponad 3,4 mln ludzi - zupełnie tego nie odczułem. Spędziłem tam trzy cudowne dni, robiąc głównie nic, poza odwiedzeniem Muzeum Fotografii. I jedzeniem oczywiście :)
Fot. fewshots & Tom
Będę tęsknił.
Bardzo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz