poniedziałek, 18 marca 2013

68/365

Po koncercie Czesław Śpiewa.
Było zacnie.
Faktem jest, że i długo.
I trochę męcząco, dla mnie przynajmniej.
I dla niego może też, w końcu ile bisów można grać?
Duet z Melą Koteluk był świetny, a z CeZikiem jeszcze lepszy.
A gdy emocje opadły, ruszyliśmy do Alchemii.
Nigdy nie siedziałem w knajpie aż do jej zamknięcia.
No, ale na tym nie koniec - po co iść do domu o 3:00?
Przecież Bal trwa!
No i siedzieliśmy do 6:00 (!) w knajpce dyskutując żywo.
Ale życie powoli ze mnie uchodziło i po szóstej stwierdziłem, że czas do domu ;-)


Wrzucam tu kilka zdjęć, zaznaczając, że był to mój PIERWSZY (wiem, wstyd się przyznać) koncert z akredytacją i możliwością fotografowanie spod sceny. I to nic, że były to trzy kawałki. Było świetnie.
I tu kieruję podziękowania dla Kasi, dzięki której było to możliwe!
Zatem.
Nikon + 50/1.8 + 35/1.8 (pożyczony) + 18-55/3.5-5.6
Szału ni ma, ale czuję się przynajmniej 'rozdziewiczony' ;-)


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz