sobota, 19 lipca 2014




















21.06.2014, Heide Parkh, Soltau, Niemcy.

Mycha mi nawrzucała, że gdyby podsumować wszystkie wpisy na moim blogu, to spokojnie zmieściłbym się w 10k znaków. Czas to zatem nadrobić.

Otóż 9.05 roku bieżącego, 2014, siostra ma osiągnęła wiek pozwalający jej na legalny zakup wyrobów alkoholowych i tytoniowych w sklepach w całej Polsce. W tradycję naszej nacji wpisało się już huczne obchodzenie tego jubileuszu, obfitujące w huczne zabawy, jedzenie, alkohol i... prezenty.
Nigdy nie mam pomysłu na prezent. Nigdy. Tak było i tym razem. Burza mózgów w domu, z rodziną, ze znajomymi nie przynosiła rezultatów. W pracy myśleliśmy tydzień. Przejrzeliśmy miliard stron internetowych, od koncertów zaczynając, przez kursy, po skok ze spadochronem. To ostatnie było całkiem niezłe, ale za drogie. I tak siedząc, jedząc i pijąc, pani doktor rzuciła hasło: karuzela. I zapaliła się nad moją głową ogromna żarówa. 'No tak! Park rozrywki!'. Popędziłem do komputera, sprawdzić, co najlepszego wuj Google ma do powiedzenia. Ofert było mnóstwo, ale dość drogie. I coś mnie podkusiło, by sprawdzić drugą stronę wyników wyszukiwarki (tylko desperaci to robią). I się znalazło biuro podróży z Łodzi. 
Chwyciłem za telefon, dzwonię do kuzyna (mieliśmy robić zrzutę na prezent). 
- Jedziemy z Dominiką do Heide Park'u!
- Ale ja nie mam dowodu ani paszportu. 
- To na co czekasz? Zapiedzielaj składać wniosek! 
Niestety, wyrobienie dowodu trwa u nas miesiąc. Pech, czekamy na wyjazd do 21.06 (a miał być 31.05).Upragniony dzień jednak nadszedł (pomijam fakt euforii, w jaką wpadła moja siostra na wiadomość, że jedziemy). Albo raczej nadchodził. Informacja z biura brzmiała następująco: 'Spotkanie na parkingu przy galerii Poznań City Centre o godzinie 2:00). 
'Druga? To się zdrzemnę jeszcze po pracy!', pomyślałem. Nic bardziej mylnego. Biednemu zawsze wiatr w oczy. Ostatni pociąg wyjeżdżał o 21:07 (o ile dobrze pamiętam). W Pozku byliśmy o 22 z hakiem. 4 godziny czekania. CZTERY godziny. W tym czasie mógłbym SPAĆ. A ja grałem w karty. Przynajmniej czas szybko zleciał. 
W międzyczasie padło pytanie: gdzie jest parking przy galerii? No właśnie. Poszukiwania zajęły nam dłuższą chwilę. Doszliśmy jednak do wniosku, że chodzi o dworzec PKS. Nie wiem, co ma wspólnego z parkingiem, ale to właśnie dworzec był miejsce spotkania.
Gdy zebrała się nas spora grupka głodnych wrażeń wariatów... Autobus nie przyjeżdżał. Spóźnił się ciut, ciut. Część ludzi stwierdziła, że to nie ten 'parking' i chciała lecieć gdzieś indziej, gdy ukazał nam się nasz autokar.
Cała grupa wpierw wydała okrzyk radości połączony z 'uffff, już myślałem/am, że nie przyjedzie' i ruszyła, by zająć tyły. Psikus! Każdy miał swoje miejsce, a właśnie my tyły. Jaka to radość! Nie dość, że tyły nasze, to jeszcze para foteli przed tyłami była wolna. Życie jest piękne! Nie czekałem nawet na moment, w którym ruszyliśmy, od razu zorganizowałem sobie łóżko.
Podróż trwała chwilę. Długą chwilę. Już nie wiedziałem, jak mam siedzieć, żeby siedzieć.
Po 9.00 dojechaliśmy na miejsce. Dostaliśmy bileciki, ruszyliśmy w stronę bramek. Tłum, głodny wrażeń, czekał już u bram parku. O 10.00 bramki zostały otwarte. wlaliśmy się do środka i ruszyliśmy w poszukiwaniu wrażeń.
Jeszcze w autokarze wspólnie podjęliśmy decyzję, że zaczynamy zabawę od mocnego uderzenia. Mocne uderzenie zwało się 'Krake'. Wierzcie mi, czy nie, nie chciałem krzyczeć, nie miałem tego w planach. To jakoś samoistnie się zrobiło. Przeciążenia, spadanie pionowo w dół, pętla i kilka zakrętów zwaliło mnie na moment z nóg. Zresztą, oto film:


Ręce trzęsły mi się przez dłuższą chwilę. A, oczywiście pierwszy rząd.
Kolejek było kilka, na tej jechałem bez trzymanki:


Dodam tylko, że 61* nachylenia daje jej miano najbardziej stromej kolejki górskiej na świecie.
Wrażenia: bezcenne.
O, było jeszcze coś. Mianowicie 'Scream'. Najpierw video:


Wieża wysokości 103m. Swobodne spadanie na 73 metrach. Nawet nie zdążyłem nabrać powietrza, by krzyknąć. Czad! A gaty miałem pełne w połowie wysokości na podjeździe do góry.

Faktem jest, że jeden dzień nie wystarcza na przejażdżkę wszystkimi atrakcjami. Na drewnianą kolejkę czekaliśmy ponad godzinę. Ale za cały dzień emocji zapłaciliśmy 25 ojro!

Heide Park uwiódł mnie zorganizowaniem przestrzeni. Kilka stref tematycznych, dla każdego coś dobrego. Zadbane ścieżki, dużo zieleni, porządek, staranne wykończenie każdego elementu parku zrobiły na mnie wrażenie. 
Mimo 7 godzin spędzonych na dworcu w Poznaniu (4 przed i 3 po wycieczce), do domu wróciłem baaaardzo zadowolony. 
Bardzo.
:-)





















Mycha znalazła w szafce papier ryżowy - robimy sajgonki!
Przepis sugerował użycia mięsa mielonego, my użyliśmy kurczaka. Bez odrobiny nawet grzybów. Zamiast kiełków - roszponka, czyli sajgonki na winie.
Nie pamiętam, byśmy w ogóle ugotowali coś zgodnie z przepisem - nikt nie będzie nam życia układał! ;-)