sobota, 29 czerwca 2013

171/365

Pożegnanie z Sandrą.
I Mia.

Było miło.
Z Mią i jeszcze jednym winem.
Fajny to był; wieczór.
I ostatni w Krakowie.
Przynajmniej na ten czas.



piątek, 28 czerwca 2013

170/365

Jadę.
Podróży część pierwsza - Kraków.
Dwa dni na uporządkowanie wszystkich zaległych spraw, pożegnanie się ze znajomymi i kupienie biletu na kolejny etap wyprawy.
No i najważniejsze w sumie - info o 'Projekcie Walia'. Jeśli wszystko zostanie potwierdzone, pochwalę się napewno :-)

czwartek, 27 czerwca 2013

169/365

Pakuję się powoli.
Jutro odjazd, kierunek Kraków.
Niedziela - Katowice, docelowo Knurów :-)
A w poniedziałek, o 10.25 wylot.
Londyn.
Cykam się lekko wyjazdu, ale to chyba dobra oznaka ;-)

Ostatnie chyba foto z mamusinego ogródka, moje, stopowe ;-)


środa, 26 czerwca 2013

168/365

W czasie deszczu dzieci się nudzą.
I tworzą.
Warsztaty fotografii kreacyjnej zostały mi w pamięci, dziś też kreowaliśmy.
W sumie to na zaległy prezent na Dzień Ojca :-)
A oto efekt:


wtorek, 25 czerwca 2013

167/365

Zalało nam podwórko.
Wszystko dzięki podsiąkom z Warty i ulewom z poprzedniej nocy.
I troszku pływamy :-)

I dziś zrobiłem eksperyment na głowie.
I wciąż się zastanawiam, czy to była dobra decyzja... ;-)



poniedziałek, 24 czerwca 2013

166/365

Pozytywna Bydgoszcz.

Znaczy się jestem bardzo zaskoczony urokiem tego miasta.
Po batalii o auto, ruszyliśmy coś w tej Bydzi zobaczyć.
Focus Park to w sumie zwykła galeria handlowa, za to Stary Rynek i Wyspa Młyńska robią wrażenie.
Faktem jest, że wszystko jest wyremontowane, ale mimo to i tak jest pięknie :-)
Bydgoszcz zaliczam do miast, do których chcę wrócić.
















niedziela, 23 czerwca 2013

165/365

Leżing.
Plażing.
Non-smażing - słońca nam brakło... :-(
Ale i tak było fajnie, w końcu trochę popływałem (albo raczej pomoczyłem się ;-) )






...I ta ważka ;-)





sobota, 22 czerwca 2013

164/365

[...] nic nie jest stra­cone, jeżeli ma się do­syć od­wa­gi, aby twier­dzić, że wszys­tko jest stra­cone i że trze­ba zaczy­nać od ze­ra [...]. 

Julio Cortázar


Nie wiem, czy wszystko stracone, ale na pewnych obszarach mojego skromnego żywota pewnie tak. Nie wszystko poszło po mojej myśli. Nie wszystko ułożyło się tak, jak ja bym sobie życzył. Po prostu los nie szedł w parze z moimi (niektórymi) planami, marzeniami. Nie mam oczywiście do niego [losu] żadnych pretensji, pewnie wie, co robi. Ja mam taką nadzieję. I trzymam kciuki, że nie zwiedzie mnie na manowce. Cóż, prawdę mówiąc, wiele jest przykładów, gdzie Los (uosobnijmy go), dał mi drugą szansę. Nie licząc już wypadku, gdzie miałem więcej szczęścia niż rozumu. Począwszy od technikum, na które trafiłem przypadkowo - jakoś się dostałem. Idąc tym tropem dochodzimy do matury - mógłbym zdać chemię (nie wiem, czy można to na owy Los zrzucić), ale w sumie sprawił, że trafiła nam się jedna z najtrudniejszych w historii tzw. nowej matury. I pewnie byłbym we Wrocławiu, studiując Medycynę Weterynaryjną. Ale tak się nie stało. Pojawił się wówczas problem w postaci "i co dalej?". I tu znów Los chciał, że rzutem na taśmę, na ostatni dzwonek, złożyłem MARNE portfolio do AF-u i się dostałem. Tam poznałem wspaniałych ludzi, mam cudowne wspomnienia. Los sprawił, że w okresie wielkanocnym było w mojej głowie i serduchu (i nie tylko) gorąco. I złączył on mnie z moimi dobrymi, bliskimi już duszyczkami, A. i S. Dzięki pomocy A. lecę do Londynu, sięgam jeszcze dalej, o wiele dalej, niż mógłbym sobie to wyobrazić. Mam szansę rozwinąć skrzydła, zasmakować życia w innym środowisku, pozbawionym uprzedzeń, niezwykłym i - dla mnie - nie odkrytym. S. z kolei to osoba, która wie o mnie wiele. Wiele więcej niż ktokolwiek inny. To moja poduszka, w którą mogę się wypłakać, to moje wino, które mnie rozweseli... Cieszę się, że Los mi ją dał. I A. I całą resztę. Były też przypadki, o których może nie chciałbym wspominać, to sprawa zamknięta, stracona. I B. spisuję na straty. Z bardzo ciężkim sercem. I mam nadzieję, że właśnie tu nic nie jest stracone. Jednak nadzieja matką głupich. Koniec. I basta. C'est la vie, jak mówi S. Życie. 
I teraz, o Losie, prośba do Ciebie. Złap mnie za rękę i poprowadź przez życie (niekoniecznie bezpiecznie, niekoniecznie spokojnie), abym skończył ten żywot myśląc: "Kur*wa, to było zajeb*ste. Chcę jeszcze raz!".

Mam nadzieję, że nie było to zbyt patetyczne.
Jakoś tak się mi to nasunęło.
Wybaczcie moje niezdolności do pisania. 

















piątek, 21 czerwca 2013

163/365

Jest i ON!
Przyszedł mój Zenit.
W pięknym stanie, praktycznie nie jest zniszczony.
Migawka, naciąg, przysłona, wszystko pięknie działa.
I ten dźwięk podczas robienia zdjęcia - poezja :-)
To był dobry interes.
A oto i on:




czwartek, 20 czerwca 2013

162/365

Długo­let­nie błądze­nie w ciem­nościach w poszu­kiwa­niu praw­dy od­czu­wanej, lecz nieu­chwyt­nej, głębo­kie prag­nienie oraz przep­la­tające się ze sobą ok­re­sy wiary i zwątpienia, które pop­rzedzają jas­ne i pełne zro­zumienie, zna­ne są wyłącznie tym, którzy sa­mi ich doświadczyli. 

Albert Einstein




środa, 19 czerwca 2013

161/365

Nawet jeśli czasem trochę się skarżę - mówiło ser­ce - to tyl­ko dla­tego, że jes­tem ser­cem ludzkim, a one są właśnie ta­kie. Oba­wiają się sięgnąć po swo­je naj­wyższe marze­nia, po­nieważ wy­daje im się że nie są ich god­ne, al­bo że nig­dy im się to nie uda. My, ser­ca, umiera­my na samą myśl o miłościach, które prze­padły na zaw­sze, o chwi­lach, które mogły być piękne, a nie były, o skar­bach, które mogły być od­kry­te, ale po­zos­tają na zaw­sze niewi­doczne pod pias­kiem. Gdy tak się dzieje, zaw­sze na ko­niec cier­pi­my straszli­we męki.

Paulo Coelho

Przygotowania do wyjazdu czas zacząć.
A jutro dostanę mojego Zenita! ;-)

Zdjęcie finalne z warsztatów z Tomkiem Sikorą.



wtorek, 18 czerwca 2013

160/365

Mój dzisiejszy sen wg słownika:
Dzięki ciężkiej pracy osiągniesz swój cel. Bóbr jest również symbolem wiernego przyjaciela.
Bóbr może oznaczać, że skrywasz w sobie jakieś uczucia.
Widzieć bobra - ciężka praca przyniesie Ci zyski.
Dobrze byłoby, gdyby to wszystko się sprawdziło :-)

O, i tak poza tym, pojutrze powinienem dostać przesyłkę - nowe dziecko.
Zenita, znaczy się ;-)
Aparat, jakiego od dłuższego czasu wyglądałem!

O, i tak poza tym - dziękuję, za zaglądanie tu.
Ostatnio wyświetlenia skoczyły mi ponad dwukrotnie.
Dziękuję!

Będę gruby.
Moja siostra mnie rozpieszcza - masło orzechowe własnej roboty, ciasta, desery...
Good to be home :-)







niedziela, 16 czerwca 2013

158/365

Dom.
Po - w sumie trochę - zmarnowanym tygodniu w Krakowie, wróciłem.
Dziś Kraków pożegnał mnie pięknym wschodem słońca nad Wisłą.
(Z imprezy wracałem ;-) ).
Pożegnanie z Akademią i trochę z Krakowem było super, dawno się tak nie ubawiłem ;-)
A wschód zapamiętam na długi czas.






piątek, 14 czerwca 2013

156/365

A jednak.
Udało się.
Wystawa doszła do skutku.
Dowiedziałem się o tym dziś, o dziesiątej rano.
Miejsce się zmieniło, więc wszystko się zmieniło.
Moim zdaniem zdjęcia nie były rozmieszczone tak, jak powinny, niektóre gryzły, a wręcz żarły się po sąsiedzku, gdzieniegdzie były ziejące pustki.
Oczywiście na wystawę przybyli licznie absolwenci i autorzy prac, aż jeden wykładowca, kilku znajomych niektórych osób i koniec. Lista się zamknęła.
Tłumów nie było i szału raczej też nie.
Ale wystawiliśmy się.
I to się liczy.