sobota, 15 lutego 2014

Berlyn!

...I Taylor Swift.
Koncert - bomba. Mały spektakl na scenie O2 World.
No i Ed. Taka wisienka na torcie :-)

A miasto całkiem spoko.
Ciekawa zabudowa, żałuję, że nie zobaczyliśmy za wiele.
(Jest trochę fot z analoga).
Zawiedziony jestem, bo zaplanowane wizyty w galeriach fotograficznych niestety nie wypaliły.
Next time.
Ale widzielimy milionowo-litrowe akwarium, odwiedzilimy Jezusa (takie ubogie polskie Rio), jeżdzilimy dziwacznym metrem, jedlimy tradycyjną germańską strawę i poznalimy germańską super parkę ;-)
Po raz pierwszy skorzystaliśmy z jakże cudownego portalu CouchSurfing.com. Karina, jako że jej inglisz jest beter niż mój, napisała do kilku użytkowników zza brzegu Odry. No i odezwał się Jörn - prawdziwy Niemiec z krwi i kości, nie żaden turkopodobny twór (nie chcę tu nikogo obrazić ni urazić!). Super facet, miłośnik teatru z duszą artysty. Mieszka sobie taki Jörn w Berlinie, grzeje swój jakże cudny (!) pokój piecem kaflowym, w którym z kolei pali najprawdziwszym węglem.
Mieszkanie naszego wybawiciela jest ogromne - lekko z 200 metrów. Klimat wnętrz taki jaki lubię - każda rzecz, każdy mebel z innej parafii, pełno wszystkiego i niczego, a jakże to do siebie pasuje!
Chcę takie mieszkanie na własność.
A co do dziwaczności metra - Niemcom nieznane jest pojęcie oszustwa. Są chyba najbardziej uczciwym narodem świata. Zatem i metro jest inne. Weszliśmy tam z Karinką, wyrażając chęć powrotu do 'domu' (a w sumie do domu dziewczyny Jörna, nieważne). Zakupiliśmy bilety w automacie, oczywiście popełniając błąd (bilet ważny 2h, można się przesiadać ile wlezie, a my głupie polaczki chcieliśmy dwa na łeb, nieważne) i wyraziliśmy chęć skorzystania z tegoż oto środka transportu publicznego. Po zejściu na peron czegoś nam zabrakło: 'Gdzie są k*rwa bramki?!'. W tył zwrot. Nigdzie ani śladu nawet mini-bramki, nic. I się okazało, że takowy bilet należy skasować w niepozornej małej skrzyneczce znajdującej się gdzieś tam, tam. Nie w metrze (znaczy ciuchci) i nie przy braku bramki (odwrotność bramki [red.]).  Taka mała, żółta z tego co pamiętam (w końcu toż to szok) se stała po środku, aż można by się o taką zabić. Ale któż wpadłby na pomysł, że to kasownik?

Póki co cyfra, później wrzucę coś z analoga :-)



































Fot. Robert & Karina


2 komentarze:

  1. OoooOOooo a miałam tylko napisać, że miss you, Berly(i)n! :-) A tu proszę, proszę, jaki szablon znajomy :-) (ten też się średnio sprawdza na dłuższą metę, ale z braku laku...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szablon jest do edycji, trochę go jeszcze zmodyfikuję :-)
      O, i skany już też mam, dorzucę za niedługo ;-)

      Usuń