środa, 8 kwietnia 2015

Light as feathers #02

Pierwszy dzień treningów. Falstart. 

Zaczęło się od przesłuchań. Na ogłoszeniu podałem 07.04. To pierwszy dzień po świętach wielkanocnych, wolny od zajęć szkolnych. (Kiedy ja kończyłem szkołę, że tego nie pamiętałem?)
Nikt nie przyszedł. Po szkole toczyły się suche krzaki, rodem z dzikiego zachodu, gwizdał wiatr, przeszła nawet burza piaskowa, ale żadnego dziecka nie udało nam się zobaczyć. 
Lekko zawiedzeni, ruszyliśmy po Eryka, by zacząć przygotowania do nagrań. Wpadliśmy jeszcze do sklepu, kupiliśmy chleb, pomidora i inną cebulę, by sporządzić jedyne i niepowtarzalne grzanki.
Kiedy już je spożywaliśmy… No cóż, pominę temat.
W każdym razie nie zdążyliśmy niczego poćwiczyć. Eryk musiał uciekać, zatem sensu żadnego nie było.
W pewnym momencie Rosanne stwierdziła, że nie ma karty kredytowej. I znów poruszenie - przeszukiwanie kurtek, plecaków, torebek, toreb, samochodu, sprawdzanie pod łóżkami, zrywanie podłóg… I nic. Przeczucie mówiło mi jednak, że może ona być w pokoju Ros, powstrzymałem ją od blokowania dostępu do karty, poszliśmy na kolejne poszukiwania. Kredytówkę znaleźliśmy w dużym plecaku podróżnym - to pewnie robota krasnoludków. 
Ze spokojnymi głowami wróciliśmy do moich rodziców na małą herbatkę i ciasto, lampkę wina i kawałek sera. W szafce znalazłem starego Walkman’a Sony (nie był mój, mój tato skądś go przytargał) z dwoma kasetami. Zżerany ciekawością, co na owych kasetach jest nagrane, odkurzyłem stare radio i wsadziłem doń kasetę. Z głośników popłynęła muzyka Whitney. I siedzieliśmy tak, pijąc wino, relaksując się po stresującym dniu.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz