Takim oto trafem, po 29 nocach spędzonych pośrodku niczego docieramy do miejsca, gdzie spędzimy noc... pośrodku niczego.
No, może cywilizacja jest zdecydowanie bliżej, ale wokół nas tylko maszyny sprzątające, jeżdżące i latające.
A przed nocą dzień spędzony w słonecznym i pachnącym owocami morza Alicante.
poniedziałek, 18 kwietnia 2016
sobota, 9 kwietnia 2016
poniedziałek, 4 kwietnia 2016
Gran(a)da!
W sobotę wybraliśmy się do Granady, miasta położonego nad trzema rzekami. A w zasadzie dwoma, bo jedna wyschła.
Do początku XVIIw było to miasto arabskie, stąd piękna Alhambra, którą zobaczyliśmy z zewnątrz, z tarasu położonego na mnij-więcej tej samej wysokości, ale oddalonego o jedną dolinę ;-)
Obeszliśmy arabski targ, napiliśmy się herbaty w arabskiej knajpie, widzieliśmy katedrę i kaplice, kościoły i inne całkiem niemałe budowle.
Zjedliśmy gotowane mule, zerwaliśmy pomarańczę z drzewa, zrobiliśmy zakupy w Zarze, zjedliśmy spoko lody i obejrzeliśmy zachód słońca nad miastem.
Do początku XVIIw było to miasto arabskie, stąd piękna Alhambra, którą zobaczyliśmy z zewnątrz, z tarasu położonego na mnij-więcej tej samej wysokości, ale oddalonego o jedną dolinę ;-)
Obeszliśmy arabski targ, napiliśmy się herbaty w arabskiej knajpie, widzieliśmy katedrę i kaplice, kościoły i inne całkiem niemałe budowle.
Zjedliśmy gotowane mule, zerwaliśmy pomarańczę z drzewa, zrobiliśmy zakupy w Zarze, zjedliśmy spoko lody i obejrzeliśmy zachód słońca nad miastem.
fot. fewshots & Karina
Subskrybuj:
Posty (Atom)