W maju działo się sporo, jak zresztą widać było na blogu. Było Light as feathers, część piąta (i ostatnia), był Berlin, Amsterdam, Nicea, Cannes i Monako. Była też Łódź i egzaminy, i kilometry pokonane stopem / autem / pociągiem / samolotem.
Intensywnie, przyjemnie i godnie.
A miesiąc zaczął się śniadaniem i skończył kolacją u Kariny ;)
A danie z kolacji powtórzymy... jutro ;-)
OdpowiedzUsuń