sobota, 16 lutego 2013

38/365

Przedimprezowy post, resztę dopiszę później.

@Edit, 17.02.2013r, 3:00.
Dlaczego ludzie, na którym nam zależy, których darzymy największym szacunkiem, okazują się...
...Tylko ludźmi?
Dlaczego przez pewien czas jesteśmy tak zapatrzeni w drugą osobę, że nie zauważamy jej wad?
Dlaczego po pewnym czasie spadają nam klapki z oczu i dostrzegamy prawdę, która uderza nas z taką siłą?
I dlaczego to tak boli?
Nie wiem już, na jakich zasadach działa ten świat.
Myślałem, że się odnalazłem, a okazało się, że jeszcze bardziej się zagubiłem.
I nie wiem, w jaki sposób zawrócić, trafić na właściwą ścieżkę.
Ścieżkę, która poprowadzi mnie przez dorosłe życie (które okazuje się co raz to większą klapą) bez większych negatywnych doświadczeń.
Ale czy to jest możliwe?
Siedzę przed komputerem i wzdycham.
Nad naszą ludzką istotą, która niby tak wielka, jednak jest tak małą, nikłą i nic nie znaczącą.
Ciężko, rany mimo, że niby zagojone, wciąż palą, pieką.
Jak śpiewa moja ukochana P!nk (wiem, że cytat już był, ale dla mnie w tym temacie znaczy wiele):
Where there is desire there is gonna be a flame
Where there is a flame someone’s bound to get burned
But just because it burns doesn’t mean you’re gonna die
You gotta get up and try, try, try
Gotta get up and try, try, try
Gotta get up and try, try, try.

Pali, boli jak cholera.
I czy przestanie?

Autocenzury ciąg dalszy.
Nikon d700, studio.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz