czwartek, 11 czerwca 2015

Light as feathers #07

Najgorszy, najczarniejszy dzień całego projektu.
Ale od początku.

Dzień poświęcony naszej nowej gwieździe - Zuzi.
Ciocia Rosanne zaplanowała ćwiczenia wyłącznie dla niej. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do naszej małej aktorki. Mama i siostra Zuzki przywitały nas szerokim uśmiechem i... Wykopały Młodą za drzwi.
Rozpoczęliśmy spokojnie, od huśtawki (ja też chcę taką!), ćwicząc przy tym olewanie kamery. Szło nieźle. Jak tylko ciotka Ross kazała Młodej wsiąść na rower zrobiło się jeszcze lepiej. Zuza krążyła, uśmiechając się, w ogóle nie zwracając na nas uwagi (o to chodziło, nie?). 
Ale, ale... 
Od początku dnia ciocia Ross miała dwie bruzdy na czole, których zazwyczaj nie ma (zapomniała nałożyć make-up?). Co chwilę sprawdzała też moją reakcję. 
No nic.
Było wietrznie, zatem schowaliśmy się w ciepłym, miłym i przyjemnym domku Mamy i Taty Zuzanny. A dokładniej w pokoju na piętrze. 
Ćwiczenia były proste: śpiewanie, granie na keyboardzie, opowiadanie historii na podstawie kilku podanych słów. W tym przypadku: ciemność, bałwan, domy, strach.
Wszystko szło gładko. Czuć jednak było lekkie spięcie i stres u Zuzy.
Rosanne spojrzała na mnie i powiedziała: "To nie jest dziewczynka, której szukam".
Serio? Kilka tygodni proszenia, dzwonienia, załatwiania przesłuchań (dodatkowo w nienajwłaściwszym czasie ever), biegania, pisania, jeżdżenia na nic? A co z Małą? Przecież ona już była gwiazdą wśród rówieśniczek (Nastka - moja kuzynka - mówiła). Po co daliśmy jej nadzieję na przygodę, która być może się już w jej życiu nie powtórzy? Osobiście się wściekłem. Na Ross, na siebie, na wszystko. A co powiemy mamie Zuzi? "Sorry, Pani córka się nie nadaje, wychodzimy."?
W końcu to nie moja wizja, nie mój cyrk i nie moje małpy. "Dobra, ja będę TYLKO tłumaczył. Ty mów, ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego". No i poszliśmy na dół. To była jedna z najmniej przyjemnych chwil w moim marnym życiu. Nie wiem, co musiała czuć Zuzka, gdy jej mama przekazała jej ponure wieści. Mama nie kryła rozczarowania.
Pożegnaliśmy się, odwiozłem Ross i wróciłem do domu.







Fot. fewshots & Rosanne Pel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz