środa, 9 marca 2016

Urlop przymusowy.

W związku z chorobą Rosanne reszta ma przymusowy urlop.
Ja z Kariną przeniosłem się na wieś. Dojechała też Marta :) 
W niewyjaśniony sposób w domu pojawiły się niespotykane jedzeniowe cudowności - banafi (szybki przepis: herbatniki pokruszone, wymieszane z ok. 50-100g masła, kajmakiem, bananami i bitą śmietaną, poukładane warstwami ofkors), jabłecznik, pełnoziarniste, pełnomigdałowe i pełnoorzechowe batoniki z miodem, piernik i gin z tonikiem i cytryną. Z takowej okazji zaprosiliśmy dziewczęta na wieczór z mg/dl i procentami.
Następnego dnia trza było wszystko spalić, stąd spacer w wietrze i chłodzie, coby spotęgować wrażenia :)













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz