Walijskie drogi ni są łatwe do rozszyfrowania.
Dziś się o tum przekonaliśmy.
Nie dość, że mieliśmy godzinę poślizgu (z założonego przez nas czasu), to jeszcze nie wiedzieliśmy jak dojechać do danych domków.
Kod pocztowy prowadził nas do pewnego punktu, a później - du*a.
Mieliśmy notatki od Spot, ale nie zawsze były dla nas wystarczająco czytelne.
I daliśmy ciała.
I do jednego domku nie zdążyliśmy dojechać, zanim dojechali goście.
Ale to nic - tak nam powiedziała Spot.
Spotkaliśmy się dziś na kolacji (nieziemskiej!) z właścicielami domków, którym robiliśmy dziś - i będziemy robić jutro - zdjęcia, oraz ze Spot i Charlie'm.
Spędziliśmy niesamowity wieczór.
Ludzie są tutaj cudowni!
Zero uprzedzeń, po prostu serce na dłoni :-)
A dziś śpimy w przyczepie!
Rozumiem, że to fotka przyczepy ;-) ?
OdpowiedzUsuń