środa, 24 lipca 2013

194/365

Dzień wahań nastrojów.
Szukanie 'pewnej' pracy.
Informacje, że 'ups... pracy (która była niemal pewna) ni ma'.
Stres związany z mieszkaniem (właściciel narzucił warunek stałego zatrudnienia przed możliwością przeniesienia się do pokoju, który udostępnia).
Roznoszenie CV gdziekolwiek się da. Bary, restauracje, puby, nawet sklep z bielizną w SOHO (chyba nie muszę tego tłumaczyć) ;-)
Robiąc rekonesans na temat pracy technika weterynarii okazało się, że należy być zarejestrowanym w RCVS (koszt kilkuset funtów).
Zatem zrobiło się ciut nerwowo, tym bardziej, że musiałem dać I. (włąścicielowi mieszkania) znać już dziś, co z pracą.
Ale.
Głupi ma szczęście.
Zaniosłem moje skromne CV do zatłoczonego pubu.
Wziął je jakiś gość, powiedział, że przekaże menadżerce.
Ja oczywiście straciłem wszelkie nadzieje na happy end.
Doszliśmy ledwo za róg, gdy nagle mój telefon zaczął namiętnie wibrować.
- Hej, mam dla Ciebie pracę, czwartek na piątą pasuje?
- Jak nigdy wcześniej!
Oczywiście cofnęliśmy się, by ustalić szczegóły, co i jak, ale na wstęp już coś jest.
Trza oczywiście jeszcze zaczekać na ewentualny odzew innych potencjalnych pracodawców.
Ale - póki co - w czwartek zaczynam nową robotę!
;-)

Dziś wspomnienie z Strumble Head, Zenit.





1 komentarz: