22.08.2013
Strasznie miło spędziłem dzień urodzin.
Ania, w ramach urodzinowego prezentu zabrała mnie na japońską wyżerę, dostałem ciasto w prezencie od restauracji, byliśmy na małym piwku przed moją pracą.
W pracy dostałem od teamu babeczki.
Słodkie jak cholera.
S. puścił mnie o 10 do domu, mówiąc, że nie wie, co ja w ogóle tam robię.
Więc sięgnąłem po telefon i przedzwoniłem do kochanej Aneczki (nie wiem, czy nie ma mnie dosyć ;-)).
I ruszyłem na kolejne piwko.
Jedno, drugie, nie wiem, ile żeśmy wypili ;-)
Miło było.
A do chałupy zajechałem przed 5.
Ale 21 urodziny ma się przecież raz w życiu!
Titanic, wersja Roberta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz